admin
Опубликовано: 20:10, 22 декабрь 2025
О скрипте

Zabrał dziecko żonie po rozwodzie i wkrótce zrozumiał, że popełnił poważny błąd

{short-story limit="540"}
Zabrał dziecko żonie po rozwodzie i wkrótce zrozumiał, że popełnił poważny błąd

Zabrał dziecko żonie po rozwodzie i wkrótce zrozumiał, że popełnił poważny błąd




Siergiej trzasnął drzwiami i westchnął głęboko. Koniec. Zabrał go. Legalnie. Skoro sąd stanął po jego stronie, to znaczy, że miał rację. Tornister Dimy stał przy lodówce, kurtka leżała niedbale na krześle. Chłopiec patrzył w podłogę i milczał.


Zobacz więcej
Zwierzęta domowe
Pies domowy
chien
animaux de compagnie
— Dim, no co? Głodny? Zaraz normalnie zjemy.


— Nie chcę.


— Jak to nie chcesz? Jest już ósma wieczorem, byłeś dziś w szkole.


— Nie chcę, tato.


Siergiej otworzył lodówkę. Pusto. To znaczy zupełnie pusto. Jakiś stary kefir, majonez, zaschnięta kiełbasa. Zapomniał kupić jedzenie. Wczoraj myślał: jutro pójdę do sklepu, a dziś cały dzień sąd — nerwy, dokumenty, adwokaci.


— Słuchaj, może zamówimy pizzę? Przecież lubisz pizzę z pieczarkami?


Dima kiwnął głową. Ale jakoś bez entuzjazmu. Siergiej wyciągnął telefon i wybrał numer. Gdy czekali na dostawę, chłopiec siedział na kanapie i patrzył w ekran tabletu. Milczał. Siergiej włączył telewizor, znalazł jakiś film akcji. Po czterdziestu minutach przywieźli pizzę. Jedli w ciszy.


— Dim, czemu jesteś taki smutny? Trzeba się cieszyć. Teraz mieszkamy razem.


— Mhm.


— Przecież sam chciałeś mieszkać ze mną, pamiętasz? Mówiłeś o tym.


— Chciałem.


— No właśnie. Teraz mieszkamy razem. Fajnie, co?


Chłopiec ugryzł kawałek pizzy i znów wlepił wzrok w tablet. Siergiej spojrzał na niego i poczuł narastającą irytację. Naprawdę to takie trudne? Przecież się starał. Przez pół roku zbierał dokumenty, chodził po sądach, wydawał pieniądze.


Udowadniał, że jest dobrym ojcem. Że matka — ciągle w pracy, wiecznie zajęta. A on jest tutaj. Gotów zajmować się synem każdego dnia. I proszę. Zabrał go. A dziecko siedzi zamknięte w sobie.


— Dobra, chodźmy spać. Jutro trzeba wcześnie wstać, szkoła.


— A gdzie będę spał?


— Na razie na kanapie. Potem kupimy normalne łóżko, z szufladami.


Dima kiwnął głową. Siergiej wyjął z szafy kołdrę i pościelił. Chłopiec położył się w ubraniach.


— Rozbierz się chociaż. W dżinsach niewygodnie się śpi.


— Nie chcę.


— Dima, no co jest? Przecież nie jesteś już mały.


— Tato, daj mi spokój.


Siergiej zacisnął pięści. Potem westchnął i odszedł. Dobrze. Dziecko jest zmęczone. Ciężki dzień. Jutro na pewno będzie lepiej.


Rano Dima obudził się cały mokry. Zmoczył się. Siergiej zobaczył mokrą kołdrę i znieruchomiał.


— Dim, masz już osiem lat!


— Nie zrobiłem tego specjalnie.


— Jak to nie specjalnie? Przecież jesteś już dużym chłopcem!


— Nie chciałem! Po prostu się obudziłem, a było już mokro!


Chłopiec głośno się rozpłakał. Siergiej podrapał się po karku i westchnął. No świetnie. Jeszcze to. Zdjął kołdrę, zaniósł ją do łazienki i wrzucił do miski. Dał Dimie czystą koszulkę i spodnie.


— Szybko się ubieraj. Zaraz spóźnimy się do szkoły.


Wyszli z domu o wpół do ósmej. Siergiej trzymał syna mocno za rękę. Pod szkołą Dima szedł wolno, rozglądał się na boki. Przy wejściu zatrzymał się nagle jak wryty.


— Tato, a mama dziś po mnie przyjdzie?




— Nie. Przecież wczoraj mówiłem — teraz mieszkasz ze mną.


— A kiedy ją w ogóle zobaczę?


— Nie wiem dokładnie. Kiedyś później.


— Kiedy to „później”?


— Dima, nie marudź teraz. Idź już do szkoły.


Chłopiec drgnął i powoli ruszył w stronę drzwi. Siergiej postał chwilę przy wejściu, zapalił papierosa. Potem pojechał do pracy, do biura.


Wieczorem odebrał Dimę ze szkoły. Nauczycielka, Maria Pietrowna, zatrzymała go przy drzwiach klasy.


— Panie Siergieju Władimirowiczu, mogę pana na chwilę?


— Tak, oczywiście. Co się stało?


— Dima miał dziś poważne problemy. Przez cały dzień zupełnie się nie odzywał, na lekcjach w ogóle nie odpowiadał. W stołówce nic nie zjadł z obiadu. I jeszcze… na dużej przerwie płakał w kącie.


— Rozumiem. Dziękuję bardzo. Porozmawiam z nim w domu.


Wyszli razem ze szkoły. Dima szedł obok w milczeniu, z opuszczoną głową.


— No co się stało w szkole?


— Nic się nie stało.


— Nauczycielka powiedziała, że tam płakałeś.


— Nie płakałem.


— Dima, nie kłam teraz.


— Nie kłamię!


— To co się wydarzyło?


— Zostaw mnie!


Chłopiec szarpnął się gwałtownie i pobiegł chodnikiem do przodu. Siergiej szybko go dogonił i złapał za kaptur kurtki.


— Stój. Dokąd biegniesz?


— Puść mnie!


— Nigdzie cię nie puszczę. Najpierw wytłumacz, co się z tobą dzieje.


— Chcę do mojej mamy!


Dima wybuchnął głośnym płaczem. Siergiej kompletnie się pogubił. Co teraz zrobić? Jak go uspokoić? Kucnął przed synem i chwycił go obiema rękami za ramiona.


— Dim, posłuchaj mnie. Twoja mama… ona jest bardzo zajęta pracą. Nie ma czasu, żeby się tobą zajmować.


— To nieprawda! Zawsze była ze mną w domu!


— No… teraz wszystko się zmieniło.


— Dlaczego się zmieniło?


— Bo tak zdecydowaliśmy my, dorośli.


— Ja nie chcę tak żyć!


— Dima, wystarczy już. Chodźmy szybko do domu.


Szli w milczeniu jakieś dwadzieścia minut. Siergiej czuł, jak coś ściska mu się w środku. Jak to w ogóle tak wyszło? Przecież zrobił wszystko zgodnie z prawem. Udowodnił sędziemu, że matka nie jest idealna. Że on może wychować syna lepiej. A co z tego wyszło? Dziecko cierpi każdego dnia. A on, Siergiej, zupełnie nie wie, co robić dalej.


W domu Dima od razu położył się na kanapie. W ogóle nie zjadł kolacji. Siergiej próbował z nim normalnie porozmawiać, ale chłopiec tylko odwrócił się twarzą do ściany. Po godzinie mocno zasnął. Siergiej siedział sam w kuchni i pił piwo z puszki. W głowie wciąż dudniło jedno pytanie: co robić? Co dalej?


Trzeciego dnia Dima w ogóle nie wstał z kanapy. Cicho mówił, że bardzo boli go brzuch. Siergiej przestraszył się i wezwał lekarza do domu. Lekarka przyszła szybko, dokładnie obejrzała chłopca i spokojnie powiedziała:


Zobacz więcej
Pies domowy
chien
Zwierzęta domowe
animaux de compagnie
— Fizycznie jest całkowicie zdrowy. Ale dziecko przeżywa silny stres. Widać to gołym okiem — jest cały napięty.


— I co mam teraz zrobić?


— Proszę z nim spokojnie porozmawiać. Spróbować dowiedzieć się, co tak bardzo go martwi.


Lekarka wyszła z mieszkania. Siergiej usiadł obok Dimy na kanapie.


— No, opowiadaj. Co cię konkretnie boli?


— Sam nie wiem.


— Jak to nie wiesz?


— Po prostu wszystko boli.


— Gdzie dokładnie?


— W środku. Wszędzie.


Siergiej ciężko westchnął. Potem wyjął telefon i zadzwonił do swojej matki. Przyjechała do nich po około godzinie. Weszła do mieszkania i długo patrzyła na Dimę…


— Sierioża, co ty w ogóle robisz z tym dzieckiem?


— Co niby robię?


— Przecież on się tu po prostu męczy. Spójrz na niego uważnie.


— Staram się, jak tylko mogę!


— To staraj się właściwie. On chce wrócić do swojej mamy.


— Mamo, nie zaczynaj znowu.


— Ja niczego nie zaczynam. Mówię ci prawdę. Zabrałeś go do siebie z czystego uporu, a teraz sam nie wiesz, co z nim zrobić.


— Nie zabrałem go z uporu!


— Właśnie że z uporu. I z ogromnej złości. Obraziłeś się wtedy na Lenę i postanowiłeś dopiec jej przez syna.


— To wcale tak nie było!


— Było dokładnie tak. Sierioża, jesteś dorosłym facetem. Pomyśl rozsądnie. Dima cierpi każdego dnia. Naprawdę jest mu źle. A ty co robisz? Udowadniasz wszystkim swoją rację?


Siergiej milczał. Potem wyszedł na balkon zapalić. Zapalił papierosa drżącymi rękami. W głowie kłębiły się ciężkie myśli. Czy matka miała rację? Może miała całkowitą rację. Czy naprawdę zabrał Dimę tylko ze złości? Żeby zabolało Lenę? Żeby w końcu zrozumiała, jak bardzo go wtedy zraniła?


Wieczorem babcia poszła do domu. Dima leżał nieruchomo na kanapie. Siergiej podszedł do niego i ostrożnie usiadł obok.


— Dim, posłuchaj mnie. Chciałbyś jutro pojechać do mamy?


Chłopiec gwałtownie podniósł głowę i spojrzał na ojca.


— Naprawdę mogę?


— Naprawdę. Jutro rano pojedziemy do niej.


— Na pewno mnie nie oszukujesz?


— Na pewno nie oszukuję.


Dima szybko i mocno objął ojca. Siergiej powoli pogładził go po głowie. W środku wszystko go bolało od jakiegoś ciężaru.




Następnego dnia pojechali samochodem do Leny. Mieszkała dwie dzielnice od nich. Siergiej zatrzymał auto pod jej blokiem.


Dima wyskoczył z samochodu i od razu pobiegł do drzwi. Siergiej szedł za nim bardzo powoli. Lena szybko otworzyła drzwi. Dima wpadł na nią z rozpędu. Podniosła go na ręce i mocno przytuliła do siebie. Głośno się rozpłakała. Chłopiec też zaniósł się płaczem.


— Mamo, tak strasznie za tobą tęskniłem!


— Ja też bardzo za tobą tęskniłam, moje słoneczko.


Siergiej stał w drzwiach i milczał. Patrzył na nich oboje. I nagle gwałtownie zrozumiał jedną rzecz: wszystko zepsuł sam. Absolutnie wszystko. Zabrał dziecko nie dlatego, że tak było dla niego lepiej, lecz dlatego, że bardzo obraził się na żonę. Udowadniał wszystkim swoją rację, a Dima po prostu cierpiał. I Lena też cierpiała.


— Lena, mogę z tobą porozmawiać?


Podniosła głowę i spojrzała na niego. Oczy miała całe czerwone od łez.


— Tak. Dima, idź na razie do swojego pokoju.


Chłopiec szybko tam pobiegł. Lena wytarła łzy dłonią i w milczeniu patrzyła na Siergieja.


— Co chciałeś powiedzieć?


— Ja… Lena, wybacz mi wszystko.


— Konkretnie za co?


— Za wszystko, co się wydarzyło. Za to, że zabrałem Dimkę do siebie. Za to, że w ogóle o nim nie pomyślałem. O tobie też nie pomyślałem. Po prostu… bardzo się na ciebie obraziłem. I postanowiłem udowodnić wszystkim, że nie jestem taki zły, jak wtedy mówiłaś.


— Sierioża…


— Nie, pozwól mi dokończyć. Byłem kompletnym idiotą. Myślałem, że poradzę sobie sam. Że wychowam go dużo lepiej niż ty. A wyszło na to, że nawet jedzenia nie potrafię normalnie kupić. Dima ciągle płacze, moczy się w nocy, w szkole zupełnie sobie nie radzi. Ja po prostu nie daję rady. I zrozumiałem jedno: jemu bardzo potrzebna jest mama. Właśnie ty jesteś mu potrzebna.


Lena znów wytarła łzy dłonią.


— Mówisz to naprawdę poważnie?


— Absolutnie poważnie. Lena, spróbujmy jakoś razem. Nie jak mąż i żona, jak dawniej. Po prostu… razem normalnie wychowywać syna. On będzie do ciebie często przychodził, mieszkał u ciebie. A ja… ja będę mu pomagał. Naprawdę pomagał. Nie ze złości, nie po to, by coś komuś udowodnić. Po prostu być normalnym ojcem.


Lena długo milczała. Uważnie na niego patrzyła. Potem powoli skinęła głową.


— Dobrze. Spróbujmy tak.


Siergiej odetchnął z ogromną ulgą. W środku od razu zrobiło się znacznie lżej. Wszedł do pokoju Dimy. Chłopiec siedział na swoim starym łóżku.


— Dim, posłuchaj uważnie. Zostaniesz tu mieszkać z mamą.


— Na zawsze?


— No… będziesz tu mieszkał na stałe. A ja będę regularnie do was przyjeżdżał. Zabierał cię w każdy weekend. Będziemy chodzić na spacery, do kina. Czy tak ci pasuje?


Dima szybko kiwnął głową. Potem mocno przytulił ojca.


— Tato, a ty nas całkiem nie opuścisz?


— Nie, oczywiście że nie. Zawsze będę blisko ciebie.


— Naprawdę obiecujesz?


— Naprawdę, uczciwie obiecuję.




Objęli się mocno we dwóch. Siergiej niespodziewanie poczuł, jak do oczu napływają mu gorące łzy. Szybko otarł je dłonią i cicho wyszedł z pokoju.


Po tygodniu Dima znów normalnie radził sobie w szkole. Zupełnie przestał płakać na lekcjach. Siergiej zabierał go w każdą sobotę rano. Chodzili razem do kina, spacerowali po parku. Rozmawiali o wszystkim. Spokojnie, normalnie. Bez krzyków, bez wzajemnych pretensji.


Pewnego razu w parku Dima zapytał nagle:


— Tato, a ty i mama kiedyś się całkiem pogodzicie?


— Nie wiem dokładnie, Dim. Może już nie.


— A mnie bardzo szkoda.


— Mnie też szkoda. Ale wiesz co… czasem dorośli po prostu nie potrafią już razem normalnie żyć. To jednak wcale nie znaczy, że nie kochają cię naprawdę.


— Już to rozumiem.


— No i świetnie.


Szli powoli przez park. Dima mocno trzymał ojca za rękę. Siergiej patrzył na niego z góry i myślał: tak właśnie trzeba było zrobić od samego początku. Nie udowadniać uparcie niczego innym, nie obrażać się o drobiazgi. Po prostu zawsze być obok syna. Po prostu szczerze go kochać. A wtedy na pewno wszystko będzie naprawdę w porządku.

Ctrl
Enter
Заметили ошЫбку
Выделите текст и нажмите Ctrl+Enter
Обсудить (0)
Другие материалы рубрики:
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0