admin
Опубликовано: 16:46, 28 декабрь 2025
В мире

Emily długo siedziała tak...

{short-story limit="540"}
Emily długo siedziała tak...

Emily długo siedziała tak, trzymając dłonie mamy w swoich, jakby chciała zatrzymać czas, nie pozwolić mu odejść. Oddech kobiety był słaby, ledwie wyczuwalny, ale uśmiech wciąż żył na jej twarzy. W oczach błyszczało zmęczenie, ból i nieskończona czułość.


— Wiedziałam, że przyjdziesz — wyszeptała matka cichym głosem.


— Nie pozwolili mi… Clara mówiła, że nie mogę… że nie powinnam cię widzieć.


Kobieta zamknęła na moment oczy, a potem uśmiechnęła się gorzko.


— Clara... Tak. Ona myśli, że może wszystko kontrolować. Ale są rzeczy, których nie da się zatrzymać. Miłość… nigdy.


Emily czuła, jak łzy pieką jej policzki, ale próbowała się uśmiechać. Gładziła delikatną dłoń matki, tak kruchą, jakby mogła się rozpaść od dotyku.


— Myślałam o tobie każdego dnia, mamo. Przyniosłam królika. Pamiętasz?


— O, mój mały króliczku… — uśmiechnęła się matka, dotykając zabawki drżącymi palcami. — Pamiętasz, kiedy ci go dałam?


— Tak. Padał śnieg. Powiedziałaś, że będzie mnie pilnował w nocy.


— I pilnował cię, prawda?


— Tak… ale nie chcę, żeby pilnował mnie sam. Chcę, żebyś wróciła.


Matka westchnęła, cicho, prawie bezdźwięcznie. Po jej policzku spłynęła łza.


— Emily, posłuchaj mnie, kochanie. Nie zostanę tu długo. Ciało jest zmęczone. Ale nie odejdę naprawdę. Część mnie zawsze zostanie z tobą.


— Nie! Nie chcę tylko części! Chcę ciebie! — zawołała dziewczynka, łkając rozpaczliwie.


Matka pogładziła ją po włosach, delikatnie, jak wtedy, gdy była mała.


— Kiedy mnie już nie będzie, spójrz w niebo, dobrze? Gdziekolwiek będziesz. Zobaczysz gwiazdę, która błyszczy mocniej niż inne. To będę ja.


Emily kiwnęła głową, łkając.


— I obiecaj mi coś — szepnęła kobieta, ściskając jej dłoń ostatnim tchnieniem siły. — Obiecaj, że świat nigdy nie uczyni cię zimną. Nawet jeśli ludzie cię skrzywdzą. Obiecaj, że będziesz kochać, nawet kiedy boli.


— Obiecuję, mamo — wyszeptała Emily przez łzy.


Drzwi do sali uchyliły się lekko. Pielęgniarka zajrzała, niepewna.


— Musisz już iść, dziecko… — powiedziała cicho.


— Jeszcze minutkę, proszę! — błagała Emily, nie puszczając dłoni matki.


Kobieta zawahała się, potem zamknęła drzwi i odeszła.


Matka patrzyła na córkę długo, jakby chciała zapamiętać każdy szczegół.


— Kocham cię bardziej, niż kiedykolwiek potrafiłam powiedzieć. Byłaś moim światłem.


Emily pochyliła się i przytuliła czoło do jej czoła.


— Ja też cię kocham, mamo. Najbardziej na świecie.


W sali zaległa cisza. Czas jakby przestał płynąć. Potem ciche westchnienie — i wszystko ucichło. Dłonie matki stawały się coraz chłodniejsze. Emily siedziała jeszcze długo, nie mogąc się ruszyć.


Pielęgniarka wróciła, położyła jej dłoń na ramieniu.


— Odeszła spokojnie.


Ale Emily nic nie powiedziała. Patrzyła tylko w jedno miejsce, aż światło poranka zaczęło wlewać się przez firanki.


Kiedy w końcu wstała, spojrzała po raz ostatni na matkę. Jej twarz była spokojna, jakby wreszcie zasnęła po długim dniu. Emily pocałowała jej czoło i wyszeptała:


— Będę cię szukać wśród gwiazd.


Na korytarzu było gwarno. Ludzie chodzili, mówili, ktoś śmiał się. Świat toczył się dalej, jakby nic się nie wydarzyło. Emily wyszła z budynku, trzymając pluszowego królika przy piersi.


W domu Clara siedziała przy stole z filiżanką kawy.


— Gdzie byłaś? — zapytała chłodno.


Emily nie odpowiedziała. Przeszła obok niej w ciszy. Clara chciała coś powiedzieć, ale wstrzymała oddech. Cisza dziewczynki była zbyt ciężka.


W pokoju Emily usiadła przy oknie. Niebo było blade i spokojne. Wpatrywała się długo w dal, jakby próbowała coś dostrzec. Jeszcze nie było gwiazd, ale wiedziała, że są tam, czekają. Przytuliła królika i szepnęła:


— Opiekuj się mną, mamo. Będę cię szukać każdej nocy.


Dni mijały jak przez mgłę. Ludzie przychodzili, mówili rzeczy, składali kondolencje. Emily nie słuchała. Kiedy żegnali matkę na cmentarzu, stała w ciszy, patrząc na grób przykryty białymi różami.


Clara podeszła bliżej.


— Musimy iść. Zimno jest.


— Dlaczego mi na nią nie pozwoliłaś? — zapytała Emily, nie odwracając wzroku. — Dlaczego mówiłaś, że nie mogę jej zobaczyć?


Clara zamilkła. W jej oczach przez chwilę pojawił się cień wstydu.


— Myślałam, że cię chronię…


— Nie. Chciałaś tylko udawać, że jej nie ma.


Emily odeszła powoli, a Clara została sama przy grobie.


Minęły miesiące. Przyszła wiosna, potem lato. Emily wydoroślała nagle, w oczach miała coś dorosłego. Każdego wieczoru wychodziła na dwór i patrzyła w niebo. Czasem mówiła coś cicho, jakby ktoś jej słuchał.


Pewnej nocy, kiedy wiatr pachniał trawą i deszczem, zobaczyła jedną gwiazdę, która błysnęła mocniej niż wszystkie. I wtedy się uśmiechnęła.


— Znalazłam cię, mamo.


W dużym, cichym domu Clara spojrzała przez okno. W uśmiechu dziewczynki było coś, czego ona sama nigdy nie miała — spokój.


Emily wreszcie zrozumiała, co matka chciała jej powiedzieć: że prawdziwa miłość nigdy nie umiera. Zmienia kształt, ukrywa się w światłach, wspomnieniach, w niebie. Czasem wystarczy spojrzeć na jedną gwiazdę, by wiedzieć, że nie jest się samym.


Tej nocy Emily zasnęła z królikiem przy sobie i po raz pierwszy od dawna śniła. Mama czekała na nią na łące pełnej kwiatów, uśmiechając się. Jej głos, łagodny i ciepły, szeptał:


— Widzisz, kochanie… ja nigdy nie odchodzę.

Ctrl
Enter
Заметили ошЫбку
Выделите текст и нажмите Ctrl+Enter
Обсудить (0)
Другие материалы рубрики:
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0
Folytatás
28 декабрь 2025
0